Peregrinatio – cz. 9: finis mundi

Rzeźbiarze i budowniczowie z Ile-de-France i Szampanii docierali nie tylko do Niemiec. Bliższe i dalsze echa ich działalności dostrzeżemy w całej Europie, od Wysp Brytyjskich, przez Skandynawię, aż po krańce świata, czyli kraje słowiańskie, a zwłaszcza Węgry.

Pierwsze elementy gotyku pojawiały się nieśmiało w budowlach krańca świata, czyli średniowiecznej Polski i Śląska mniej więcej równolegle, do zjawisk obserwowanych na terenie Rzeszy. Początkowo były to jedynie wybrane rozwiązania sztuki gotyckiej, zwłaszcza łuk ostry, wprowadzany w portalach i sklepieniach całkowicie jeszcze „romańskich” budowli.

Dobrym przykładem takiej adaptacji jest kościół parafialny w Złotoryji. Kościół powstał dla obsługi parafii stworzonej dla pierwszej udokumentowanej gminy miejskiej na Śląsku (i w Polsce), lokowanej w 1211 r. Zaplanowano go zapewne jako trójnawową bazylikę z transeptem i wydzielonym, prostokątnym prezbiterium zamkniętym absydą. Do około 1241 roku zrealizowano partię wschodnią świątyni, wznoszoną w stylu późnoromańskim z elementami gotyku.

DSC02550_v1

Portal w południowym ramieniu transeptu jest jeszcze całkowicie późnoromański.

DSC02558_v1

Portal w północnym ramieniu transeptu ma odmienną stylistykę. Zwieńczono go strzelistą wimpergą. Archiwolty są ostrołukowe. Podtrzymujące je kolumienki wspierają się na talerzowych bazach, zaś kielichowe kapitele pokrywa stylizowana dekoracja roślinna w stylu późnoromańskim. Całość przypomina nieco pierwsze flirty niemieckiej architektury z gotykiem, jakie znamy z opactwa w Maulbronn.

DSC02560_v1

Ponad portalem umieszczono rozetę – element w polskiej architekturze romańskiej w zasadzie nieznany. Maswerk, zdaniem Z. Świechowskiego został umieszczony wtórnie.

DSC02563_v1

W wyższych poziomach budowli pojawiły się znacznie bardziej dojrzałe elementy gotyckie, nawiązujące do stylu rayonnant, pochodzące z nieco późniejszych faz rozbudowy. Maswerkowe okno we wschodniej części budowli wypełnia niemal całą przestrzeń ściany pomiędzy przyporami. Takie otwory okienne w niemieckiej architekturze pojawiają się w Naumburgu, Miśni, Trewirze czy Marburgu. Na Śląsku zaś w Trzebnicy…

Prawdziwy, bezpośredni import francuskiej sztuki gotyckiej, wprost z Ile-de-France i Szampanii pojawił się w Polsce w horyzoncie lat 40. XIII wieku. W tym czasie rozpoczęto realizację chórów dwóch katedr: w Poznaniu i Wrocławiu.

Pierwszeństwo należy się katedrze poznańskiej, wznoszonej od 1243 r. przez biskupa Boguchwała II. Forma przestrzenna tej budowli jest całkowicie nieznana. Jest bardzo możliwe, że przypominała chóry katedr w Naumburgu i Miśni, a więc wydłużona i zamknięta wielobocznie. Budowlę zapewne przesklepiono, zaś sklepienie wspierało się na służkach, które wyposażono w kapitele pokryte naturalistycznie potraktowanymi motywami roślinnymi. Jeden z takich kapiteli, pokryty liśćmi dębu, pochodzący z wykopalisk na terenie katedry zachował się do naszych czasów. Warsztat, który brał udział w budowie katedry poznańskiej był czynny także podczas wznoszenia poznańskiego kościoła dominikanów, skąd znane są analogiczne elementy kamieniarki. Niestety wszelkie ślady wczesnego, gotyckiego prezbiterium katedry poznańskiej zatarła późnogotycka przebudowa oraz późniejsze akcje budowlane i destrukcyjno – badawcze…

Znacznie więcej wiemy o realizowanej nieomal równolegle budowie gotyckiego prezbiterium katedry we Wrocławiu. Budowla zachowała się w zasadniczym zrębie do dzisiaj. Rozpoczęto ją wznosić w roku 1244, zaś konsekracja nastąpiła w 1272 r.

DSC02598_v2

Wnętrze katedry w kierunku wschodnim. Jego obecna postać jest efektem licznych akcji budowlanych: w XIV-XV wieku dobudowano nawę, zachodni masyw wieżowy i kaplice obejścia, w okresie nowożytnym przekształcano wnętrze budowli i wznoszono kolejne kaplice. U schyłku XIX wieku katedra została poddana zabiegom konserwacyjnym, w trakcie których dokonano interwencji w duchu neogotyckim. Kolejna akcja konserwacyjna nastąpiła w latach 30. XX wieku i po zniszczeniach wojennych. Wszystkie te przebudowy sprawiły, że dzisiaj wiele szczegółów najstarszej, gotyckiej fazy budowli jest nieznanych.

Bez wątpienia jednak chór ukształtowano w sposób odbiegający od katedralnych wzorców francuskich oraz zredukowanych form znanych z Naumburga, Miśni i zapewne Poznania. Trójnawowa budowla zamknięta została od wschodu prostą ścianą, z dużym otworem okiennym wypełnionym maswerkiem. Wokół tak ukształtowanego prezbiterium poprowadzono prostokątne obejście, początkowo pozbawione kaplic, wyposażone za to w dwie wieże ponad narożnymi przęsłami ambitu, flankującymi niejako wschodnią ścianę szczytową. Całość wzniesiono w cegle, uzupełnionej detalem architektoniczno – rzeźbiarskim z kamienia.

Od lat genezy nietypowego rozwiązania z prostokątnym obejściem upatrywano w architekturze cysterskiej, doszukując się wzorców w śląskich opactwach tego zakonu, zwłaszcza w Henrykowie, bądź zwracając uwagę na modele zachodnioeuropejskie z Morimond II i Citeaux III.

Szkic Villarda de Honnecourt ukazujący modelowy plan cysterskiego kościoła z prostokątnym obejściem (według Dehio, za Wikimedia Commons).

Problem polega na tym, że w architekturze cysterskiej nie było zwyczaju wznoszenia wież ponad narożnymi przęsłami ambitu. W katedrze wrocławskiej zrezygnowano też z wieńca kaplic, znanego z budowli cysterskich (realizowano go później, głównie od XIV wieku). S. Skibiński zwrócił uwagę na fakt, iż proste zamknięcie budowli gotyckiej (odmienne od najczęściej spotykanego wzorca francuskiego z  zamknięciem wielobocznym, obejściem i wieńcem kaplic) spotyka się w katedrach angielskich, ale także zostało zrealizowane we francuskim Laon:

W tej właśnie katedrze zrealizowano początkowo typowe zamknięcie wieloboczne z ambitem, ale już w początkach XIII wieku zburzono je i zastąpiono dłuższym, prosto zamkniętym. Rozwiązanie to kopiowano we Francji głównie w kościołach kolegiackich i zakonnych. Rozwinięto je w katedrze w Dol, w Bretanii, gdzie wokół prosto zamkniętego prezbiterium poprowadzono prostokątne obejście.

Być może więc architekt chóru katedry wrocławskiej wcale nie nawiązywał do schematu cysterskiego, ale wykorzystał motywy znane z architektury katedralnej. Szczególnie ciekawe jest tutaj wzniesienie pary wież wschodnich, które w pewien sposób nawiązują do tradycji architektury niemieckiej (pary wschodnich wież znamy przecież choćby z Bambergu, Naumburga i Miśni).

Choć architekt katedry pokusił się o stworzenie rozwiązania oryginalnego, nie mającego analogii w architekturze środkowej Europy (później jednak naśladowanego przez budowniczych katedry na Wawelu w Krakowie), to dla stworzenia dekoracji rzeźbiarskiej wykorzystano bez wątpienia warsztaty pochodzące bezpośrednio z Ile-de-France i Szampanii.

DSC02582_v1

Gotycka rzeźba pojawia się na kapitelach. Są to wysokiej klasy dzieła, stosujące dekorację analogiczną do znanej z budowli francuskich i powstających równolegle katedr w Naumburgu i Miśni.

DSC02614_v1

Oraz oczywiście Poznania…

DSC02618

Niestety zwiedzić ambit katedry we Wrocławiu jest znacznie trudniej niż Paryża, Reims, Amiens czy chóry katedr w Naumburgu i Miśni. Więc jeśli chcecie napawać swoje oczy pięknem naturalistycznie oddanej roślinności pokrywającej kapitele, być może łatwiej będzie to zrobić właśnie za naszą zachodnią granicą. Przespacerować się całym ambitem udało mi się tylko raz, wiele lat temu, kiedy podłączyłem się do wycieczki niemieckich emerytów. Niestety nie miałem wówczas aparatu fotograficznego. Ambit zwykle jest głucho zamknięty. Kilka zdjęć udało mi się wykonać w zeszłym roku, gdy wpuszczono mnie jedynie do fragmentu południowej nawy chóru. Opiekunowie wrocławskiej katedry nie przejmują się chyba zbytnio turystami. Dlatego nie mogę pokazać w tym wpisie najbardziej efektownych kapiteli, w których obok motywów roślinnych pojawiają się także przedstawienia figuralne.

DSC02628_v1

Obok kapiteli pokrytych ornamentem roślinnym pojawiają się także „kielichowo-pączkowe”, znane z budowli gotyckich Ile-de-France oraz Niemiec, szczególnie częste we wczesnej i klasycznej fazie rozwoju sztuki gotyckiej. Uważa się je za formy nieco bardziej archaiczne od kapiteli „liściastych”. Nie oznacza to jednak, że powstawały one wcześniej. Jak pisał S. Skibiński „we Wrocławiu w 1244 roku formy każdej z wymienionych faz mają nieledwie ten sam walor nowości”.

DSC02590_v1

Gotyk widoczny jest także w strefie okien. Największe wrażenie robi oczywiście potężne wschodnie okno prezbiterium o najbardziej zaawansowanych formach gotyckich.

W katedrach Wrocławia i Poznania sztuka gotycka pojawiła się równolegle do Magdeburga, Naumburga i Miśni. Warsztaty tutaj pracujące nie mogą być uznane za zależne od tych, które pracowały przy powstawaniu gotyku niemieckiego. Należy je raczej uznać za wschodni odprysk tej samej fali francuskich rzeźbiarzy (a zapewne także architektów), którzy w latach 30 i 40 XIII wieku wędrowali z Ile-de-France i Szampanii na wschód. Aż po krańce ówczesnego świata łacińskiego.

Pełna adaptacja wzorców francuskiego gotyku, aczkolwiek przefiltrowanych zapewne przez doświadczenia niemieckie, miała miejsce nieco później, bo w latach 1269-1275, kiedy katedra wrocławska była już na wykończeniu. Doszło do niej w kaplicy św. Jadwigi przy kościele cysterek w Trzebnicy. Sam kościół stanowi dobry przykład późnoromańskiej architektury, nawiązującej do wzorców staufijskich – to trójnawowa bazylika z transeptem, absydialnym zamknięciem chóru i kryptą wschodnią (w polskiej architekturze romańskiej stosowaną niezwykle rzadko, wyłącznie w najważniejszych budowlach). Niezwykłość romańskiej Trzebnicy podkreślał bogaty wystrój rzeźbiarski, w stylu późnoromańskiego „baroku”. Ten wspaniały zespół architektoniczny postanowiono uzupełnić poprzez zastąpienie pierwotnej kaplicy nową, gotycką budowlą (mającą zapewne stanowić część nie zrealizowanego nigdy większego założenia).

DSC06523_v1Wykorzystano model znany z kaplic katedralnych oraz królewskich kaplic Ille-de-France, stosowany także w katedrach (m.in. w Metz, Naumburgu i Miśni), a więc wielobocznie zamkniętą przestrzeń salową.

enfuse-02_v1

Wnętrze kaplicy w kierunku wschodnim. Spoza barokowych ołtarzy i konfesji świętej Jadwigi widać elegancką, wysmukłą budowlę. Podobnie jak w paryskiej Sainte Chapelle okna przepruwają całą powierzchnię ścian, pozostawiając miejsce jedynie dla smukłych, wiązkowych filarów podpierających żebra sklepienia. Otwory okienne są oczywiście podzielone maswerkiem.

SONY DSC

Kapitele wiązkowych służek, zwieńczone wielobocznie, pokryte realistycznie oddanymi liśćmi.

DSC06497_v1

Portal kaplicy ze sceną ukrzyżowania (prowadzący do chóru) jest w skali Polski dziełem wybitnym i odosobnionym. Jednym z nielicznych figuralnych przedstawień wczesnego (jak na nasze realia) gotyku. Ponownie pojawiają się realistycznie oddane motywy roślinne – liście i grona winorośli – symbolu eucharystii. Sama kompozycja wydaje się być młodszą córką rzeźb z lektorium katedry w Naumburgu.

SONY DSC

Ten sam portal od strony wnętrza kaplicy, z tympanonem ze sceną koronacji NMPanny. Zwróćcie uwagę na roślinne motywy (po tej stronie portalu są to liście i kwiaty róży – symbol maryjny), które ciągną się archiwoltami i wdrapują na tympanon. Jest to ten sam motyw, który pojawia się w Reims, a później w zachodnim portalu w Marburgu (w tym przypadku nawiązanie jest bardzo dosłowne, łącznie z gatunkami roślin). Zdaniem P. Crossleya użyty nieprzypadkowo – miał być świadomym nawiązaniem do sanktuarium św. Elżbiety w Marburgu. Rzeczywiście wprowadzenie ciała Jadwigi do kaplicy musiało przypominać nieco uroczystość, która 30 lat wcześniej miała miejsce w Marburgu. Na uroczystości obecni byli: wnukowie Jadwigi – książę wrocławski (i arcybiskup Salzburga) Władysław, Konrad I głogowski i Bolesław II Rogatka z Legnicy oraz Przemysł II Ottokar – król czeski oraz liczni inni dostojnicy.

DSC06526_v1

Ślepe (dzisiaj) okno w ścianie północnej kaplicy.

DSC06525_v1

W ścianę zewnętrzną kaplicy wmurowano też element pierwotnie znajdujący się w jej wnętrzu, powtórzony później zresztą w kaplicy zamku w Raciborzu. Ściśle nawiązuje on do arkadowych galerii znanych nam już z Naumburga i Miśni, a będących przekształconą formą tryforyjnych galerii gotyckich katedr francuskich.

Dla porównania galeria z Naumburga.

W horyzoncie lat 60. i 70. warsztaty posługujące się formami gotyckimi były aktywne na Śląsku także w realizacji budowli o mniejszej wadze. Nigdzie jednak później nie wzniesiono budowli, która w sposób tak bezpośredni i czysty nie nawiązywałaby do wzorców gotyku francuskiego, jak kaplica trzebnicka. Pomimo to tradycja rzeźbiarska, wywodząca się z Francji nadal była żywa, choć nawiązywano do niej być za pośrednictwem warsztatów niemieckich. Być może taka jest geneza posągu księżnej Salomei z Głogowa, w którym można dostrzegać nawiązania do tradycji przedstawień figuralnych fundatorów z Naumburga i Miśni.

Figura Salomei za portalem Głogów Nasze Miasto. Salomea była małżonką Konrada głogowskiego, wnuka Jadwigi, obecnego przy translacji ciała do wspaniałej trzebnickiej kaplicy.

Nie zachowało się niestety dzieło rzeźbiarskie, które mogło być bardziej dosłownym nawiązaniem do sztuki rzeźbiarskiej z Naumburga, a mianowicie nagrobek Piotra Włostowica i jego żony Marii.

Nagrobek znany jest z XVI wiecznej ryciny, wykonanej przed jego zniszczeniem. Ukazuje ona Piotra z dużą, trójkątną tarczą, dużą zapinką spinającą szaty na piersi oraz mieczem, analogicznie do akcesoriów w jakie wyposażone są postaci fundatorów z Naumburga. Maria także nosi trzynastowieczny strój i trzyma model świątyni na Ołbinie, gdzie nagrobek się znajdował. Całość tumby opinają wielolistne, gotyckie lub późnoromańskie arkady oraz figury lwów.

Kościół p.w. Wniebowzięcia NMPanny w Lwówku Śląskim z nieznanych mi przyczyn uważany jest za budowlę romańską. Ściślej rzecz biorąc jego fasada zachodnia jest za takową uznawana, podczas gdy korpus ma charakter późnogotycki. Wynika to zapewne z „romańskiego” schematu kompozycyjnego fasady, nawiązującego do wzorców saskich, znanego u nas choćby z kościoła św. Andrzeja w Krakowie. Budowla powstawać zaczęła zapewne po 1217 r., kiedy to dokonała się lokacja Lwówka.

DSC02537_v1

Problem z „romańskością” polega na tym, że poza „konserwatywnym schematem przestrzennym” zrealizowano budowlę całkiem nowoczesną. Fasadę wyposażono w ostrołukowe, gotyckie okna z maswerkiem. W centralnej części fasady, obecnie przeprutej późnogotyckimi oknami znajdowała się pierwotnie duża rozeta. Zaś poniżej gotycki portal. Został on co prawda przekształcony w XIX wieku w stylu neogotyckim, ale zachował całkiem sporo elementów oryginalnych.

DSC02530_v1

Archiwolty portalu oraz kolumienki są tworem gotyckiego warsztatu z lat 60. – 70. XIII wieku (tak datuje go Z. Świechowski oraz J. Jarzewicz; w literaturze wysuwano także inne propozycje, przesuwając chronologię nawet na XIV wiek, co wydaje się być kompletnie chybionym pomysłem).

DSC02531_v1

Zwróćcie uwagę na znane nam już naturalistyczne motywy roślinne i charakterystyczne, wysmukłe kolumienki. Na pewno zauważyliście już, że podobnie jak w Marburgu oraz Trzebnicy liście pną się tutaj na archiwolty oraz tympanon portalu.

DSC02533_v1

Charakterystycznym elementem jest archiwolta zdobiona dekoracją figuralną. Nie jest to rzeźba najwyższych lotów, ale łatwo rozpoznamy w niej dalekie echa sztuki mistrzów z Bambergu, Naumburga i Miśni. Figury stoją na konsolach, które są jednocześnie baldachimami dla położonych niżej. Widać w nich trójlistne arkadki oraz takież otwory pomiędzy łukami arkadek (ale tylko w po lewej stronie). Rzeźbiarz zadbał nawet o architektoniczne zwieńczenie baldachimów-konsol w postaci niewielkich blanków.

DSC02534_v1

Zbliżenie archiwolty figuralnej.

Francuscy architekci i rzeźbiarza oraz ich uczniowie i naśladowcy, co najmniej od początku XIII wieku penetrowali Europę, pozostawiając po sobie liczne dzieła rzeźbiarskie i wspaniałe budowle. Dzięki nim sztuka gotycka pojawiła się na terenie Rzeszy, a nawet na „dzikim wschodzie” jakim były wówczas ziemie Polski i Śląska. Wyraźne nawiązania do ich sztuki widoczne są do lat 70. XIII wieku. Później artyści środkowoeuropejscy stopniowo usamodzielniają się coraz bardziej, tworząc w XIV wieku własne odmiany gotyku, mające coraz mniej wspólnego ze sztuką francuską. W okresie późnego średniowiecza, kiedy Francja pustoszona jest przez wydarzenia wojny stuletniej oraz „czarną śmierć”, to właśnie w Europie środkowej, pod rządami Andegawenów, Luksemburczyków, Habsburgów i Jagiellonów powstają oryginalne, imponujące i fascynujące dzieła późnego gotyku. Finis mundi staje się ośrodkiem, z którego nowe prądy przenikają jeszcze dalej na wschód, na tereny Prus, krajów nadbałtyckich oraz Rusi.

Rzecz o tzw. misie chrzcielnej z Poznania.

Motto:

To jest miś na miarę naszych możliwości. My tym misiem otwieramy oczy niedowiarkom! Mówimy: to jest nasz miś, przez nas zrobiony i to nie jest nasze ostatnie słowo. (Miś, reż. S. Bareja)

Do napisania kilku słów na temat poznańskiej misy skłonił mnie artykuł Sophie Hugelin z Archaeologische Bodenforschung Basel-Stadt, w którym autorka przedstawia znalezioną w 2004 roku w Bazylei, w pobliżu Wzgórza Katedralnego wapienną misę z X lub początków XI wieku na szerokim, ogólnoeuropejskim tle porównawczym. Artykuł opublikowany w Zeitschrift für Archäologie des Mittelalters z 2011 roku dostępny jest na portalu academia.edu, gdzie każdy może się z nim zapoznać. Nie jest to jakieś sensacyjne odkrycie – raczej kolejne w długim szeregu ponad trzydziestu analogicznych, znanych z obszaru całej Europy, głównie jednak Cesarstwa, Włoch (a więc też cesarstwa, przynajmniej formalnie) i Wysp Brytyjskich. Lektura jednak skłania do pewnej refleksji, dotyczącej długotrwałości i żywotności naukowych mitów, które podtrzymywane są uparcie przez niektórych badaczy i znajdują recepcję w społeczeństwie. Można by rzec – odpowiadają żywotnym tegoż społeczeństwa potrzebom.

Tzw. misa chrzcielna z poznańskiej katedry, odnaleziona podczas badań wykopaliskowych przeprowadzonych tutaj w latach 50. i 60. XX wieku i opublikowana przez K. Józefowiczównę. Wcześniej, już w latach 30. XX wieku podobną, nieco mniejszą misę odsłonił obok katedry Witold Hensel. W sumie w rejonie katedry znaleziono cztery takie misy. Największa, pomieszczona centralnie wewnątrz przedromańskiej katedry, miała być niemym, acz monumentalnym świadectwem masowych chrztów dokonywanych na poznańskim grodzie w latach 60. wieku X. Zidentyfikowane wokół wapiennej misy ślady po pionowych słupach stanowić miały relikt drewnianego budynku – zadaszenia pierwszego polskiego baptysterium. Sama misa zachowała się częściowo w postaci płytkiej, wapiennej niecki z wyraźnym śladem po centralnie umocowanym słupie oraz koncentrycznymi, płytkimi i dość słabo czytelnymi rowkami.

Misa poznańska – zdjęcie Rodomil, Wikipedia (na licencji CC).

Teza o baptysterialnej funkcji misy dość szybko zyskała naukowych przeciwników. Jednak wbrew powszechnej opinii pierwszym jej krytykiem nie był Andrzej Tomaszewski, a Zygmunt Świechowski, który już w 1962 r. przedstawił odkrycia z Mönchengladbach oraz Zuricha, gdzie analogiczne konstrukcje uznano za pozostałości mieszadeł do zaprawy – rodzaju średniowiecznych betoniarek.

doc0029

Misa z Mönchengladbach publikowana w pracy Z. Świechowskiego (1962, s. 263).

W 1970 roku Andrzej Tomaszewski zaprzeczył wyraźnie interpretacji misy jako basenu chrzcielnego opowiadając się za przyziemną, „betoniarkową” koncepcją, którą dodatkowo umocniła praca Daniela B. Gutschera opublikowana w 1981 r., w której przedstawiono problem na tle praktyki karolińskiego i ottońskiego warsztatu budowlanego. Dalszą krytykę pomysłów baptysterialnych przedstawił Przemysław Urbańczyk w 1995 i 1996 r. Równolegle ostatecznie pozbyto się z katalogu szacownych pomników chrystianizacji Polski innej misy, znanej z Wiślicy, która okazała się być przede wszystkim tworem eksploratorów (o misie wiślickiej napisał jakiś czas temu lucivo; samo zagadnienie wiślickiej misy jest dość złożone, ale bez wątpienia jest kolejnym przykładem misy na miarę naszych potrzeb).

Pomimo licznych publikacji powątpiewających w baptysterialny charakter misy poznańskiej teza ta nadal podtrzymywana jest przez poznańskich archeologów. Zofia Kurnatowska i Michał Kara opublikowali kilka pozycji, w których podtrzymują ową interpretację, argumentując m.in., że:

1. misa znajduje się w centrum późniejszej katedry, co ma być nonsensem z punktu widzenia organizacji pracy (Kurnatowska, Kara 2004, 56), nie bardzo rozumiem czemu, bo przecież posadowienie betoniarki na placu budowy, nawet w centrum wznoszonej budowli jest zdecydowanie korzystne, co może potwierdzić każdy, kto choćby raz w życiu pracował na budowie;

2. położenie w centrum budowli ma charakter symboliczny – to prawda, z tym, że ta budowla wówczas jeszcze nie istniała. Z. Kurnatowska i M. Kara piszą, iż „przytaczane przez Urbańczyka (…) miejsca lokalizacji domniemanych mieszadeł znajdują się, z wyjątkiem misy poznańskiej, na zewnątrz budowli (Kurnatowska, Kara 2004, 56). W ten sposób całkowicie pominęli dostępną nawet w języku polskim literaturę, w której można znaleźć przykłady mis pomieszczonych wewnątrz budowli: Schuttern, Aesch czy wspominane Mönchengladbach (zob.: Rodzińska-Chorąży 1997);

3. w budownictwie wczesnośredniowiecznym nie potrzeba było tak dużej ilości zaprawy, jaką można było przygotować w misie o średnicy ok. 3,5 m – na takie twierdzenie należałoby chyba przedstawić odpowiednie wyliczenia (stosując znany każdemu dziecku wzór na objętość walca, zakładając, że betoniarka miał 0,5 m głębokości otrzymujemy wartość pełnego, jednorazowego wsadu misy: 19,23 m3 – jakie było zużycie zaprawy w trakcie wznoszenia murów o szerokości przekraczającej 1 m, w technice opus emplectum, możemy sobie oszacować);

4. wokół misy z zadokumentowanych przez K. Józefowiczównę reliktów wykoncypowano istnienie niewielkiej, prostokątnej budowli, wewnątrz której miałaby znajdować się misa. Budowla miała być stacją misyjną i od wschodu przylegać miał do niej niewielki kościół/kaplica.

Jeśli chodzi o ową budowlę, to pięknie prezentuje się na rekonstrukcjach:

Rekonstrukcja P. Walichnowskiego zamieszczona na stronach serwisu poznan.pl

Rekonstrukcja ze strony poznan.pl (autor nie podany, ale zapewne jest to Jarosław Gryguć).

Problem polega na tym, że na publikowanych rzutach zazwyczaj nie są zaznaczone mury owej kaplicy, a jedynie prostokątna budowla wpisująca się w mury katedry tzw. przedromańskiej. Jej ścisłe oparcie się na tych murach każe przypuszczać, że wyrysowano ją na podstawie przebiegu ław fundamentowych bazyliki katedralnej. Ław, które tworzyły zapewne rodzaj typowej „kratownicy”, z poprzecznymi murami, prostopadłymi do ciągów murów międzynawowych bazyliki. Taki sposób konstrukcji ław fundamentowych był typowy dla budownictwa średniowiecznego.

Co ciekawe – w Poznaniu oprócz tej misy odnaleziono relikty jeszcze trzech podobnych. Kontrowersje nie dotyczą tamtych mis, nawet Z. Kurnatowska i M. Kara nie uważają ich za baptysteria.

Jak wyglądała wczesnośredniowieczna „betoniarka” poznańska? Opierając się na rekonstrukcjach D. Gutschera naszkicowałem taką konstrukcję:

Sketch71113024

W tej wersji słupy wspierają nie tyle materiały mające osłaniać katechumenów (jak na obrazkach powyżej), a po prostu kierat, w centrum misy znajduje się nie krzyż, a oś kieratu.

Warto dodać, że obok czterech mis poznańskich i problematycznej misy wiślickiej (która zapewne miała odmienną genezę) Teresa Rodzińska-Chorąży zauważała istnienie analogicznych konstrukcji w Krakowie na Wawelu (dwie misy), Kaliszu oraz innej misy w Wiślicy (odkrytej na Regii, w rejonie zespołu palatialnego).

Przywiązanie poznańskich badaczy do baptyzmalnej koncepcji interpretacji misy jest trudne do przyjęcia w świetle analogii. Większość polskich badaczy wypowiadających się na ten temat oraz nieomal cała nauka zachodnioeuropejska widzi w tych konstrukcjach ślady po działalności karolińskich i ottońskich warsztatów budowlanych. Ważny tutaj jest nieco inny aspekt całej dyskusji: to co dla Z. Kurnatowskiej i M. Kary jest głosem w dyskusji i próbą argumentacji (moim zdaniem chybioną) dla licznych autorów turystyczny i popularnonaukowych artykułów prasowych i internetowych jest prawdą objawioną. Najbardziej wątpliwa interpretacja stała się kanonem wiedzy, bogato ilustrowanym, a więc sugestywnym. Może więc warto by poznańskie portale uwzględniły w końcu odmienne opinie, zwłaszcza, że są znacznie lepiej podbudowane i szerzej przyjmowane w środowisku naukowym? Chyba, że nadal pragną poznańską misą „otwierać oczy niedowiarkom”.

Zdecydowanym krytykiem poznańskiej misy chrzcielnej na wielkopolskim podwórku jest historyk  Dariusz Sikorski.

DSC03484

Chrzest – XIII wieczny witraż katedry w Amiens.

SONY DSC

Chrzest – polichromia kościoła katedralnego w Akwilei (XI wiek)

Bibliografia (wybrana):

Z. Kurnatowska, M. Kara, Początki architektury sakralnej na grodzie poznańskim w świetle nowych ustaleń archeologicznych, [w:] Początki architektury monumentalnej w Polsce, Gniezno 2004, s. 47-70

T. Rodzińska-Chorąży, Koliste struktury w Poznaniu i Wiślicy – misy chrzcielne czy urządzenia do mieszania zaprawy?, [w:] Wiślica. Nowe badania i interpretacje, red. A. Grzybkowski, Warszawa 1997, s. 61-81.

D. Sikorski, Kościół w Polsce za Mieszka I oraz Bolesława Chrobrego. Rozważania nad granicami poznania historycznego, Poznań 2011.

Z. Świechowski, Wczesna architektura piastowska około roku 1000, [w:] Początki państwa polskiego. Księga Tysiąclecia, t. II, Poznań 1962, s. 245-268.

A. Tomaszewski, Misy, ale czy chrzcielne?, [w:]I Międzynarodowy Kongres Archeologii Słowiańskiej, t. 3, Wrocław 1970, s. 345-347.

P. Urbańczyk, Jeszcze o funkcji wczesnośredniowiecznych „mis” wapiennych, „Kwartalnik Historyczny” 103:1, 1996, s. 65-68.