W okresie świątecznym postanowiłem dać sobie spokój z pracą. Pora odpocząć po intensywnym i dość długotrwałym sezonie. Oczywiście tak do końca mi się to nie udało. W międzyczasie pracowałem nad GISami dla naszych grodzisk, a w wolnych chwilach odrabiałem zaległości w lekturze czytając książkę Stanisława Rosika, Conversio gentis Pomeranorum, wydaną w 2010 roku (powinienem więc przeczytać ją dawno temu, ale jakoś się nie składało).
Książka monumentalna, dobra, fajna ale na pewno zawierająca sporo tematów do dyskusji. Jednym z drobiazgów, które zwróciły moją uwagę jest historia cudu, jaki wydarzyć się miał w Wolinie. Otóż w trakcie wyprawy misyjnej Ottona z Bambergu wzniesiono kościół pod wezwaniem św. Wojciecha i św. Jerzego. Kiedy jednak biskup-misjonarz opuścił na jakiś czas miasto, jego mieszkańcy zatęsknili do dawnych wierzeń i przywrócili kult pogańskich posągów bóstw. Miało to miejsce podczas igrzysk zorganizowanych w mieście. Pod koniec imprezy w mieście rozszalał się pożar trawiąc je niemal w całości. Częściowo spłonął też kościół jednak zachował się w cudowny sposób wizerunek ukrzyżowanego Zbawiciela pomimo, że spłonęły otaczające go przedstawienia NMPanny oraz św. Jana. Zdarzenie to zinterpretowano jako cud – pożar miał być wyrazem gniewu Boga, ocalenie wizerunków zaś wyraźnym znakiem mocy Opatrzności.
Otton z Bambergu na płycie nagrobnej z XIII wieku, przechowanej w opactwie na Michelsbergu.
S. Rosik umiejscawia oczywiście wspomniane wydarzenia w literackim kontekście żywotów Ottona. Jednak na stronie 313 i w przypisie 1338 zastanawia się nad samymi przedstawieniami. Znajdować się one miały na tkaninie okrywającej front ołtarza. S. Rosik w tym kontekście zastanawia się czym owa tkanina była, sugerując że może chodzić o obrus. Właściwą interpretację tego materiału przedstawił Marian Rębkowski wskazując, iż chodzi o antepedium, czyli przedstawienie umieszczane na frontowej płycie ołtarza. Wykonywano je w średniowieczu w różnych technikach i materiałach, od metali (zwłaszcza złota i srebra), przez kamień, drewno, mozaikę po haftowane materie.
Drugi problem, który rozważał S. Rosik to ikonografia przedstawienia antepedium. Obecność Ukrzyżowanego, Marii i św. Jana wskazuje dość wyraźnie na charakterystyczny rodzaj, niemal kanonicznego przedstawienia, w którym pod krzyżem stoją właśnie Maria i Jan, a który pochodzi z opisu Ewangelii Jana 19,25-27. W teologii katolickiej wydarzenia te interpretuje się jako szczególnie istotne w kontekście eklezjologii i kultu maryjnego. Były więc szczególnie chętnie przedstawiane. S. Rosik przywołuje te informacje, jednak wskazuje, że autor żywotu „nie określił, którego św. Jana przedstawiał spalony wizerunek” i przypomina, że jednym z patronów biskupstwa wolińskiego był św. Jan Chrzciciel.
Nie jest mi znany żaden średniowieczny wizerunek, który przedstawiał by Ukrzyżowanego w otoczeniu Marii i Jana Chrzciciela. Uzasadnienie teologiczne takiego schematu ikonograficznego byłoby dość skomplikowane. Natomiast olbrzymia popularność „grupy ukrzyżowania” z Janem Apostołem w sztuce średniowiecznej nakazuje w tym kontekście myśleć o takim właśnie, „kanonicznym” przedstawieniu.
Dobrą analogią tego jak wyglądać mogło takie spalone antepedium jest zabytek eksponowany w muzeum w Szlezwiku (w Schloss Gottorf):
Antepedium to jest nieco późniejsze i ma późnogotycką stylistykę (choć mówienie w tym przypadku o stylowości jest nieco na wyrost – to przykład raczej prowincjonalnej sztuki). Mimo kiepskiej jakości zdjęcia (oświetlenie w muzeum nie sprzyja fotografowaniu, podobnie jak szklana gablota) widać wyraźnie grupę ukrzyżowania z Chrystusem, Marią i młodzieńczym Janem.
I nie jest tutaj szczególnie istotne, czy wydarzenia zawarte w żywocie są odzwierciedleniem rzeczywistych, czy też mają jedynie charakter fabularny. Bez wątpienia Autor Vita Prieflingensis zapewne niejednokrotnie widział takie przedstawienia na ścianach kościołów, łukach tęczowych, antepediach ołtarzowych i kartach iluminowanych ksiąg. Najpewniej takie więc przedstawienie miał na myśli opisując wolińskie miraculum.