Na początek komunikat:
W związku z gwałtowną burzą, jaka przeszła w rejonie naszej Stacji Archeologicznej w Białych Błotach, podczas której doszło do tragicznych wydarzeń na obozie harcerskim w Suszku, proszę uczestników ekspedycji o stałe monitorowanie bloga. Informacje o szczegółach związanych z ewentualnymi modyfikacjami planów wykopaliskowych będą się pojawiały tak szybko, jak to tylko możliwe. Na razie żadne zmiany nie są planowane, jednak warto pamiętać, że las w tym rejonie uległ powaleniu, a drogi do Stacji są aktualnie kompletnie nieprzejezdne. Będę się z Wami kontaktował gdyby coś miało się zmienić.
A teraz o tegorocznych badaniach w Rosji.
Tegoroczny PolSex (Polish Serteya Expedition) był ponownie imprezą dużą, w której wzięło udział sporo osób sproszonych przez Przyrodnika. Niestety, nie ja. W tym czasie podróżowałem po Normandii, podczas pierwszych od 3 lat wakacji. Do Rosji dotarłem dopiero z początkiem sierpnia, po 11 upojnych godzinach spędzonych na przejściu granicznym Buraczki. Podczas owych 11 godzin, czekając „tamożniki” zajmą się moją odprawą, obiecałem sobie, że do Rosji już nigdy więcej nie wrócę, co zapewne jest nieprawdą. Po godzinie 22 czasu miejscowego wypuścili nas z przejścia granicznego i już koło 3 nad ranem byłem w Smoleńsku, po upojnej, nocnej podróży samochodem.
W Smoleńsku, a ścisłej na niewielkiej „daczy” (wbrew wyobrażeniom niektórych Polaków, dacza to najczęściej odpowiednik ogródka działkowego, a nie jakiejś wielkiej posiadłości z willą) pod miastem był już Przyrodnik oraz Krzysiu. Byli też nasi gospodarze: Nikolai Krenke z Rosyjskiej Akademii Nauk w Moskwie oraz jego ekipa.
Od lewej: Krzysiu, Nikolai Krenke, w tle moja żona, oraz Przyrodnik.
Pamiętacie zeszłoroczną histerię z barszczem Sonsnowskiego? W Rosji barszcz rośnie wszędzie i osiąga nieprawdopodobne rozmiary. Te piękne egzemplarze, wysokości ponad 3 m rosną niemal w samym centrum Smoleńska.
Prace w Smoleńsku koncentrowały się wokół poszukiwań XIII-wiecznego wału. Ostatecznie wału nie było, były natomiast warstwy stokowe. Wykop wyglądał jak pobojowisko – pomieszczony na tyłach kamienic, wśród gigantycznych okazów barszczu, ruin zabudowy z początków XX wieku i masy śmieci zrzucanych po stoku, w kierunku przebiegającego tu wąwozu. W tle widać wieże smoleńskiego soboru.
Większość naszego czasu spędziliśmy jednak poza miastem.
To odwiedziny w ekspedycji moskiewskiego Muzeum badającej tzw. naddnieprzańską grupę kurhanów w ramach gniezdowskiego kompleksu osadniczego. Tegoroczne badania w Gniezdowie były nad wyraz udane. Podczas prac na centralnej grupie kurhanów znaleziono pochówki komorowe z wyposażeniem, w tym dwa miecze, których nie notowano tutaj już od lat. W grupie naddnieprzańskiej zlokalizowano kilka pochówków szkieletowych poza kurhanami. Przebadano także dwa kurhany…
Badania na jednym z kurhanów, z niewielką komorą grobową.
Widok na największy kurhan w grupie naddnieprzańskiej, o rozmiarach odpowiadających tzw. Bolszym Kurganom z grupy centralnej.
Widok na wielki kurhan i towarzyszące mu mniejsze nasypy od strony Dniepru.
Większość naszych prac realizowaliśmy w rejonie Katynia, przy czym nie chodziło tu o jakieś nowe badania na miejscu pochówku polskich oficerów z okresu wojny, a o wielofazowy zespół osadniczy nad rzeką Katynką. Na zdjęciu przyrodnik stoi nad brzegiem rzeki w rejonie jej ujścia do Dniepru.
Odwierty w rejonie paleokoryta Katynki. W tle widoczny kurhan. Nie jest jasne, czy jest on związany z osadnictwem średniowiecznym, czy może raczej z epoką brązu.
Przyrodnik i Krzysiu w „szurfie”, czyli wykopie sondażowym. Pobieranie próbek.
Badania w Katyniu trwały zaledwie kilka dni i miały charakter bardzo wstępnego rozpoznania otoczenia. Tymczasem w Sertei trwały nadal badania na pełną skalę. Którym mogłem się przyjrzeć jedynie przez dwa dni.
Prace odbywały się w trudnych warunkach z maksymalnym poświęceniem.
Badania się zakończyły. Powrót do domu troszkę przedłużył nam się z powodu wizyty w Rydze, Tallinie i Kownie, ale to już zupełnie inna historia…