Sprawa pojawiła się już przy okazji wpisów o badaniach powierzchniowych wykonywanych w trakcie realizowania programu nieinwazyjnego na grodziskach Polski Centralnej. Przypadkowo zapomniałem naładować ręczne urządzenie GPS i z braku innych możliwości wypróbowałem w tej roli tablet Galaxy Note 10.1. Okazało się, że pomiar jest całkiem precyzyjny jak na ręczne urządzenie (w przeciwieństwie do pomiarów z telefonu). Doskonałym narzędziem okazał się program Locus. Pomyślałem sobie więc, że warto napisać kilka słów o naszych doświadczeniach z użyciem Androida do badań powierzchniowych.
Locus ma dwie wersje – darmową i płatną. Do naszych celów darmowa jest zasadniczo wystarczająca, choć ma tę denerwującą właściwość, że wyświetla reklamy, więc można zainwestować parę groszy w wersję płatną. Programik oferuje cały szereg różnych funkcji (m.in. może służyć jako nawigacja), dla celów badań powierzchniowych najważniejsze są następujące:
1. Wyświetlanie warstw WMS. Na zrzucie powyżej widać ortofotomapę z geoportal.gov.pl służącą jako podkład dla waypointów i geotagowanych fotografii.
Dodawanie warstw WMS jest stosunkowo proste. Sprowadza się do wybrania odpowiedniej opcji ze specjalnej strony internetowej, uruchamianej z poziomu programu. W zestawie mamy najpopularniejsze polskie serwisy:
2. Wyświetlanie geotagowanych fotografii (o czym wspomniałem już wcześniej)
3. Szybki eksport do Google Earth:
4. Ale najważniejsze jest oczywiście rejestrowanie waypointów i ich eksport do GPX (i kilku innych formatów, w tym CSV)- w naszych badaniach przyjęliśmy, że będziemy rejestrować położenie każdego fragmentu ceramiki indywidualnie. Procedura polegała każdorazowo na zarejestrowaniu miejsca znaleziska przez dodanie punktu i opisanie go. Zaraz później fragment był pakowany indywidualnie do torebki i opisywany na metryczce. Założyliśmy, że jeśli w bezpośredniej odległości (do ok. 1,5 m) znajdziemy kolejne fragmenty, to będziemy je pakować razem. W ten sposób pojedynczemu punktowi zapisanemu w urządzeniu mógł odpowiadać więcej niż jeden fragment ceramiki.
Po zakończonej prospekcji terenowej następował etap „gabinetowy”. Na początek należało umyć skorupy i określić ich chronologię, a wyniki takiej analizy zestawić w arkuszu kalkulacyjnym:
Pliki GPX wyeksportowane z Locusa trafiały do komputera, w którym były importowane do Qgisa:
Teraz należało je wyeksportować do shapefile i zbudować tabelę zawierającą informacje o ilości fragmentów przyporządkowanych do kolejnych horyzontów chronologicznych. Nadanie odpowiedniego stylu przez wybranie indywidualnego koloru i rozmiaru dla unikalnych wartości punktów:
Dysponując takimi danymi łatwo jest już później dobierać rozmaite sposoby prezentowania danych. Można np. zbudować wokół punktów bufory o promieniu uzależnionym od ilości znalezionych fragmentów ceramiki:
Można zbudować też poligony analogiczne do tych, które posłużyły nam do badań w Starych Skoszewach. Tam wyznaczyliśmy je w terenie, a sama metoda zbierania materiału w ramach kwadratów analitycznych była niezbędna wobec olbrzymiej ilości zalegających na powierzchni fragmentów naczyń ceramicznych, których nie dalibyśmy rady namierzać indywidualnie. W tym przypadku kwadraty posłużą wyłącznie jako sposób prezentacji danych. Same poligony najprościej zbudować w programie gvSIG, który ma nieco lepsze możliwości edycyjne niż Qgis:
Później wystarczy już tylko odpowiednio zbudować tabele z danymi, by móc przedstawić kartogramy z wynikami badań:
Taką siatkę kwadratów badawczych można zbudować sobie przed rozpoczęciem badań i w ich ramach prowadzić akwizycję. Wystarczy ją wyeksportować do formatu kmz i wrzucić na nasz tablet. Locus obsługuje ten format i będzie wyświetlał nam wirtualną siatkę podczas prospekcji. Ma to sens oczywiście jedynie wtedy, gdy siatka ma oczka na tyle duże, że nie będzie nam nadmiernie przeszkadzał margines błędu pomiarów GPS.
Wygląda na to, że tablet może być całkiem przydatnym narzędziem dla badań powierzchniowych. Oczywiście dokładnie ten sam efekt można osiągnąć korzystając z ręcznych urządzeń GPS, ale doświadczenie uczy, że tablet jest znacznie łatwiejszy w użyciu, zapewniając przede wszystkim wygodniejszy opis poszczególnych punktów pomiarowych, dobór ikon dla punktów i wyświetlanie geotagowanych zdjęć. Gdyby jeszcze Qgis na Androida działał bardziej stabilnie moglibyśmy wyniki podglądać od razu, w terenie, w środowisku GIS…
Tachimetrem byłoby łatwiej i szybciej. Można zastosować kody do konkretnego rodzaju zabytku dzięki czemu po zgraniu punktów dostaje się stosunkowo czytelną mapę. Robiłem coś takiego na rozwiezionym kopcu w Budzynku i efekt niczego sobie. Gdybym miał czas i przysiadł jeszcze nad oprawa graficzną tego to byłoby niemalże wzorcowo no ale jakby nie patrzeć … albo archeolog terenowy albo gabinetowy 🙂
Pomimo tego wpis świetny. Jestem pełen podziwu jak z tego urządzenia, które mnie doprowadza do białej gorączki robisz na prawdę przydatne terenowo narzędzie.
Ja w każdym razie od przyszłego roku przesiadam się na tablet z windowsem.
Pozdrawiam serdecznie
Pozwolę się z Tobą nie zgodzić. Tachimetrem na pewno byłoby dokładniej. Ale niekoniecznie szybciej i łatwiej. Po pierwsze trzeba zabrać w teren tachimetr, a to już wymaga samochodu, najlepiej terenowego, żeby wjechać w miejsca „trudne” – w końcu nie zawsze działa się przy drogach. Po drugie robiłem też powierzchniówki w terenie zalesionym i do tego górskim (na Górze Chełmo). Zastosowanie tachimetru wymagałoby tam wielokrotnego przestawiania urządzenia (a więc kołek, ustawianie, domierzanie), co w sytuacji różnic wysokościowych jest złożone, a jeśli do tego mamy kilka linii wysokich wałów, drzewa, kamieniołomy etc to już nawet bardzo trudne.
No i jeszcze kwestia jedna: na jednym z grodzisk powierzchniówki robiłem sam. Było nas trzech – chłopaki i tak musieli wykonać hektary fosforów, więc miałem sporo czasu – całe trzy dni. Zlazłem obszar bardzo dokładnie całkiem sam. Tachimetr wymagałby jednak drugiej osoby (chyba, że masz taki bajerancki sprzęt, co sam mierzy – my nie mamy).
Też pozdrawiam
No jeśli tak stawiasz sprawę to masz trochę racji 🙂
Wprawdzie argument o samochodzie terenowym mnie nie przekonał bo ja jak jedna ze znanych nam osób swoją toyotą bynajmniej nie terenową (czy nie tak całkiem dawno golfem) wjeżdżam wszędzie (m.in. zrobiłem z jej użyciem pomiary geodezyjne kilku grodzisk w naszym rejonie). Do tego też rzadko robię coś sam … zazwyczaj jedziemy całą ekipą, rozstawiam sprzęt, a 3-4 osoby przeczesują teren. Ma to wiele zalet bo nie muszę jednocześnie klikać na tablecie, grzebać w ziemi, podpisywać metryczek i pakować w torebki, dzięki czemu duży nawet obszar idzie zrobić w kilka godzin a nie dni. Do tego jedna z osób ma wykrywacz metali więc i efekt jest pełniejszy (bez kopania oczywiście). No ale nie ma co ukrywać … specyfika naszego zawodu nie pozwala na zastosowanie jednej uniwersalnej metody … wszystko zależy od konkretnego stanowiska i jakby nie patrzeć uwarunkowań finansowych.
Pozdrawiam
I tak miałem te 3 dni, bo chłopaki musieli wiercić pod fosfory. Dzięki temu nie zszedłem z nudów…
Być może wjeżdżasz wszędzie swoim pojazdem, ale ja skodą nie potrafię wjechać tam, gdzie wjeżdżam LR.
Trzymaj się!
W sumie jezeli chodzi o osiagi terenowe to Skoda niewiele rozni sie od Land Rovera.