Wszyscy o nim piszą – blogi i serwisy technologiczne są go pełne. Jedni się zachwycają (tych jakby z czasem coraz mniej), inni marudzą (tych coraz więcej). Więc dlaczego ja nie kupię iPada?
- Bo mam już iPhone – po co mi drugi, ale za to większy, cięższy i bez fajnego planu taryfowego, który pozwala kupić za niewielkie pieniądze, zwłaszcza tym, którzy sporo gadają przez telefon. Chociaż kto wie, może polscy operatorzy wprowadzą to do oferty…
- Bo szkoda mi kasy – no ludzie, wedle oficjalnego cennika najtańsza wersja to ponad 1700 złociszy (przy kursie 3,5 PLN za $). Tyle, że takie urządzenie ma sens tylko z modułem GPS, więc cena wzrasta do ponad 2 paczek. Jeśli uwzględnimy polski podatek Apple, czyli fakt, że ceny u nas są o 1/3 większe niż za Wielką Wodą, to ja dziękuje.
- Bo to do niczego nie służy. Fajnie byłoby mieć tablet, na którym odpalę sobie GIS w terenie (bez potrzeby rozpakowania laptopa), napiszę coś w edytorze tekstów, naszkicuję w programie graficznym etc. Nic z tego nie uda się w iPadzie. Niby na dzień dobry dostajemy 140 tys. aplikacji, ale 1/4 to programy typu pierdzenie na tysiąc sposobów, 1/3 to gry (na małym ekranie iPhone wyglądają super, ale jak będą wyglądały na większym?), a reszta to programiki może i przydatne, ale telefonowe. Niby Apple przygotowuje pakiet iWork, ale bez wątpienia nie jest to rozwiązanie najkorzystniejsze cenowo. Wydać ponad 2 paczki, by mieć zabawkę? Bez przesady…
- Bo nic z nim nie da się zrobić. Urządzenie ma tylko jeden port, analogiczny do tego z iPoda/iPhona. Jak chcesz coś podłączyć musisz nabyć przejściówkę (zupełnie jak wyjścia na zewnętrzny monitor w MacBookach). Walorem iWork jest rewelacyjny Keynote – zaawansowany odpowiednik PowerPointa. Ciekawe, jak podłączę to cudo do standardowego projektora z wyjściem vga? Nie obsłuży to drukarki czy skanera. Nie ma osobnego piórka do prac graficznych. Mogę sobie za to kupić docka (pewnie powstaną setki podobnych rozwiązań innych firm, tak jak stało się to z iPhonem) i plastikową okładkę.
Żeby być dobrze zrozumianym – używam produktów Apple. MacBook może nie jest tani, ale ma wiele innych zalet, iPhone to na prawdę fajne urządzenie i w dodatku można z niego dzwonić. Ale tego cuda nie kupię. Idea tabletu jest ok. Wyobrażam sobie urządzenie, które można zabrać ze sobą w teren, na konferencję lub kwerendę w archiwum: małe, lekkie i funkcjonalne. Nie będzie miało takiej wydajności jak laptop, ale zapewni mobilność. Nowy produkt Apple to gadżet. Nie sposób wytłumaczyć praktycznie jego posiadania – on jest tylko do zabawy. Żona na pewno się nie zgodzi, a rozsądek też nie pozwoli.
Nawiasem mówiąc: będzie nowy Newton? 18 lat temu Apple wypuściło pierwsze PDA. Komputerek się nie przyjął (bo był za drogi), ale otworzył drogę Palmowi i innym produktom. iPad to nie jest pierwszy tablet, ale na pewno spowoduje wzrost zainteresowania podobnymi urządzeniami. Też jest za drogi, ale może…