Odrabiam zaległości – wpisy z Ostrowitego nie pojawiają się dość regularnie, więc teraz nieco zaległego materiału. Ten wpis był przygotowany w zeszłym tygodniu, niestety nie miałem możliwości go wysłać. Czytając pamiętajcie, że wieści są już o tydzień przeterminowane…
W tym roku studenckie ćwiczenia i praktyki terenowe miały nieco inny wymiar niż w latach poprzednich. Oprócz pracy na stanowisku braliśmy udział w uprzątaniu terenu po nawałnicy. Studenci pracowali więc w Lotyniu, pomagając uprzątnąć powalone drzewa.
Braliśmy też udział w porządkowaniu terenu Stacji Acheologicznej w Białych Błotach. Budynki stacji całkiem dobrze przetrwały nawałnicę, zniszczenia były stosunkowo niewielkie. Niestety całkiem sporo drzew zostało powalonych. Tak to wyglądało zaraz po katastrofie:
W pracy bardzo pomogła nowa zabawka Łukasza: quad z przyczepką.
Pod koniec dnia teren bazy wyglądał już na tyle dobrze, że podjęliśmy decyzję o opuszczeniu Kruszki i wprowadzeniu się do Białych Błot. Przenosiny zajęły cały dzień. Bardzo dziękujemy gminie Chojnice oraz sołtysowi i mieszkańcom Kruszki za to, że poratowali nas w najtrudniejszym momencie udostępniając mieszkanie dla ekspedycji.
Tymczasem na stanowisku pogoda nas nie rozpieszczała. Na zdjęciu sprzątanie wykopu po deszczu.
Niektóre z odcinków musieliśmy oczyszczać kilkukrotnie. Po jednym oczyszczeniu następował deszcz, który zamazywał wszystko. I prace można było rozpoczynać od nowa.
Ulewne deszcze niemal codziennie nie ułatwiały także wjazdu na stanowisko. Ziemia była tak rozmiękła, że Land Rover (o masie własnej ponad 2 tony) zostawał okazałe koleiny. Udało się jednak nie zakopać. W tych okolicznościach znacznie lepiej radziło sobie lekkie Suzuki. Niestety, do tego samochodzika nie władujemy zbyt wiele sprzętu.
W zeszłym tygodniu deszczu było jakby mniej. Pojawiało się nawet słońce (Przyrodnik powiedziałby, że cały czas było, tylko niekiedy przysłaniały je chmury).
Można było nieco nadrobić pracę.
Mimo mniej intensywnych opadów nadal nękała nas woda. Tym razem wypływająca z gruntu. Stanowisko tak nasiąkło wodą, że pojawiała się ona we wszystkich głębszych obiektach.
Brak deszczu nie oznaczał, że pogoda zaczęła nas oszczędzać. Musieliśmy zmagać się ze sporym wiatrem, osiągającym w porywach do 25 m/s. Namiot tańczył i podnosił się do góry. Trzymały go tylko solidne kotwy.
W jednej z jam, zapewne związanej z długim domem z okresu rzymskiego, pojawił się całkiem interesujący depozyt fragmentów ceramiki.
A w jednym z obiektów średniowiecznych całkiem spory zestaw ceramiki nawiązującej do typu Menkendorf. Takiego materiału nie było do tej pory w Ostrowitem zbyt wiele. Wszystkiego zaledwie kilka niewielkich fragmentów, o których pisałem tutaj. Materiał ten pochodzi ze starszych faz średniowiecznego osadnictwa, najpewniej z XI wieku i współwystępuje w jednym zespole z nieco bardziej zaawansowanymi naczyniami. Wygląda na to, że tegoroczny sezon może być bardzo ważny dla zrozumienia dynamiki rozwoju osadnictwa wczesnośredniowiecznego i tutejszej produkcji ceramicznej.
Tutaj przykład szczególnie starannie wykonanego i bogato ozdobionego naczynia tego typu. Nadal jest jednak obtaczane tylko w górnej partii.
W ostatnią sobotę mieliśmy już przepiękną pogodę: słońce, delikatny wietrzyk – można nawet było pracować w podkoszulce. Niedziela też była sympatyczna. A w poniedziałek lunął deszcz, uniemożliwiając całkowicie pracę. Część studentów wyjechała. Pojawiła się nowa osoba. Zostały nam 2 tygodnie i pokusa by otworzyć jeszcze jeden, nowy odcinek. Ale czy kapryśna aura nam na to pozwoli?
Badania realizowane w ramach grantu NCN „Ku początkom chrześcijaństwa na Pomorzu Wschodnim. Średniowieczny zespół osadniczy w Ostrowitem w świetle badań interdyscyplinarnych.” (UMO-2015/19/B/HS3/02124)
W Warszawie było równie zimno i mokro. Tylko deszcz nie zwalniał z roboty.
Może dlatego, że Uniwersytet Warszawski zapewnia Wam jeszcze dach, ściany i ogrzewanie?
Może dlatego, choć akurat działania ogrzewania jakoś nie zauważyłem. Natomiast dojazd jest lepszy niż przez rozmiękłe ściernisko.