Nasze badania wykopaliskowe trzeba było przesunąć na kolejny tydzień, a ja sam tymczasem pojechałem do Lotynia i Białych Błot by zobaczyć jak wyglądają sprawy. Nie wyglądają dobrze.
Jadąc od strony Świecia ślady wyraźniejszych zniszczeń widać już za Tucholą. Wcześniej przy drodze leżą pojedyncze drzewa. Prawdziwie przerażający krajobraz można zobaczyć za wsią Żalno, która swego czasu znana była z niezwykle skutecznego radaru gminnego, który bezlitośnie łapał kierowców, próbujących jechać zbyt szybko, budując w ten sposób budżet gminy Kęsowo. Na zdjęciu jedno z obejść w Gockowicach. Zniszczone dachy, połamane drzewa…
Kiedy dojechałem na miejsce okazało się, że Łukasz i mieszkańcy Lotynia oczyścili drogę do Stacji. Nie da się tam co prawda dojechać zwykłym samochodem osobowym, ale rowerem, motorem i moim Land Roverem jak najbardziej. Dyskoteka dokonała pierwszego, dziewiczego dojazdu do Stacji. Droga przez las. Niestety lasu już nie ma.
Sama Stacja zasadniczo przetrwała bez większych strat. Niestety rosnące na jej obszarze drzewa zostały powalone przez wichurę. Jedno z nich oparło się o budynek pawilonu mieszkalnego i magazyn.
Sam Lotyń ucierpiał w znacznym stopniu. Oglądałem sytuację już ogarniętą przez mieszkańców. Drogi są już przejezdne.
Nie ma prądu. Słupy energetyczne i telefoniczne połamane jak zapałki.
Nowa inwestycja – plac zabaw dla dzieci.
Niesamowite jest oglądać mobilizację mieszkańców. Wzajemna sąsiedzka pomoc i pełna ofiarności wspólna praca nad doprowadzeniem wsi do porządku. Sztab kryzysowy w prywatnym domu. Tutaj przygotowywane są kanapki i posiłki.
Stąd trafiają do domów przygotowywane wcześniej paczki z żywnością. Do Lotynia dociera masa pomocy. Nieustannie dojeżdżają samochody zwykłych ludzi i prywatnych firm, które dowożą dary. Wielkie dzięki w imieniu mieszkańców za wszelką pomoc.
Polowa stołówka. Ktoś przygotował wielki gar fasolki po bretońsku. Ktoś inny energetyczny żurek (autentycznie – łyżka stała pionowo). Posilają się mieszkańcy pracujący przy usuwaniu szkód, wolontariusze, którzy przyjechali do Lotynia z różnych miejsc w kraju, harcerze.
Dzisiaj dojechała autobusem i samochodami grupa pracowników jednej z firm. Postanowili pomóc usuwać zniszczenia. Poranna odprawa przez podjęciem prac.
Dziesiątki świec Caitasu, które kojarzą się nam z Bożym Narodzeniem pomagają mieszkańcom oświetlać domy. Niektóre długo czekały na to by je wykorzystać. W całej wsi nie ma prądu, nieustannie warczą agregaty. Świece są niezbędne dla oświetlania domów.
Wciąż podstawowa praca to zabezpieczanie domów i usuwanie powalonych drzew. Nadal niezbędne są piły, które pracując po 8 godzin dziennie psują się na potęgę. Wciąż niezbędne jest paliwo do pił i agregatów. Potrzebne są też same agregaty.
Sołtys Lotynia nie zyskał takiej medialnej sławy jak sołtys Rytla. Ale on też musi się zmierzyć z masą pracy i obowiązków nad koordynacją całej akcji.
Dach domu sąsiadów wylądował w ogródku Łukasza.
Ucierpieli nie tylko ludzie, ale także zwierzęta. Rybołów znaleziony przez mieszkańców. Ma złamane skrzydło. Przez 6 dni nie jadł. Został nakarmiony przez znalazcę rybami. Teraz trafi w odpowiednie ręce.
Tylko koty zachowują się jakby nic się nie stało…
Jedno jest pewne – baza w Białych Błotach jeszcze długo nie będzie mogła służyć ekspedycji ostrowickiej. Badania się jednak odbędą. Noclegi zorganizujemy w innym miejscu. Czekajcie na dalsze relacje.
A jak Ostrowite? Czy wiatr powalił drzewa na wyspie i/lub nad brzegiem jeziora? Jak przetrwał dom Zenka?