Wspomnienia z lata w środku zimy bez śniegu. Kilka zdjęć z wyprawy do Rosji, z wpisu, który w znacznej mierze był gotowy już w sierpniu, ale jego publikacja była wstrzymana z powodu wykopalisk w Ostrowitem, Rozprzy i Giecznie. Smoleńsk, kojarzy się nam głównie z katastrofą z 2010 roku – niesłusznie. Z archeologicznego punktu widzenia jest to fascynujące miejsce. I to nie tylko dlatego, że Gniezdowo jest tuż obok.
Do Smoleńska trafiliśmy z Przyrodnikiem po zakończeniu badań w Sertei, a przed wyprawą na Białoruś. Przez kilka dni byliśmy gośćmi ekspedycji Nikolaia Kranke z Moskwy, z Rosyjskiej Akademii Nauk, który badał tutaj najwcześniejsze dzieje miasta. Właściwie terenowy etap terenowy był już zakończony. My mogliśmy obejrzeć rezultaty i dowiedzieć się czegoś o chronologii i specyfice materiałów oraz zwiedzić „pojmę”, czyli dno doliny Dniepru.
Ulica prowadząca do Soboru Uspieńskiego (czyli Zaśnięcia Najświętszej Matki Bożej). Sam sobór to ta zielona budowla w dole ulicy.
Brama prowadząca do soboru, zza niej widać kawałek dzwonnicy i sam sobór.
Mury obronne otaczają centrum historyczne miasta. Wzniesione z cegieł, głównie w XVI i XVII wieku z prostokątnymi i okrągłymi basztami. W ich architekturze widać przebłyski gotyku, podobnie jak w murach moskiewskiego Kremla. Wartość obronna tych fortyfikacji była chyba średnia, skoro nie przetrzymały polskiego oblężenia. Co ciekawe, mury stanowiły na niektórych odcinkach rodzaj teatralnej dekoracji. Prawdziwe funkcje obronne pełnił pomieszczony za nimi ziemny wał.
Przyznaję, że ujęcie fortyfikacji smoleńskiej Kreposti jest wyjątkowo mało atrakcyjne. W sieci znajdziecie znacznie więcej, ciekawszych ujęć. Niestety – czas mieliśmy tak ściśle wypełniony, że nie wystarczyło go na zdjęcia…
Dniepr na zachód od miasta. Wysokość skarpy to 8 – 9 m. Dopiero nad skarpą mieści się dno doliny zalewowej, czyli Pojmy. W czasie wiosennych wylewów poziom wody jest tak wysoki, że zalewa całe dno doliny. To specyfika rzek w klimacie kontynentalnym. Przyrodnik był zachwycony…
Ślady po „czarnych archeologach” – tak w Rosji nazywa się nielegalnych detektorystów. Właściwie wszędzie można spotkać ślady po tym procederze, którym zajmują się zarówno indywidualni „miłośnicy historii”, jak i zorganizowane szajki, które mogą cieszyć się nieformalną ochroną władz różnego szczebla (tak przynajmniej mówili nam o tym rosyjscy archeolodzy).
Zabytki z grodziska w Tuszemli na wystawie w Muzeum w Smoleńsku.
Makieta grodziska w Tuszemli, także z wystawy w muzeum.
Zabytki ze stanowisk kultury długich kurhanów.
Gramoty pochodzące ze Smoleńska. Warto pamiętać, że o ile większość populacji Europy Zachodniej, w tym Polski, w średniowieczu była niepiśmienna, to na Rusi pismiennictwo w języku rodzimym było dość silnie rozpowszechnione.
Szklane bransolety. Już niemal 10 lat temu kilka tego typu zabytków udało nam sięznaleźć w Drohiczynie.
Fragmenty amfor z XII-XIII wieku. Zabytek podpisany jest „fragmenty głośników” – amfory były bowiem używane w murach kościołów jako tzw. naczynia akustyczne. Wmurowane w ściany miały poprawiać akustykę budowli.
Zestaw przęślików z łupku – charakterystyczny wyrób wczesnośredniowiecznego rzemiosła ruskiego. Prawdziwy hit eksportowy w XI-XIII wieku, znajdowany w całej środkowej i północnej Europie, a nawet na Bałkanach.
Cerkiew Michała Archanioła z XIII wieku – jedna z najstarszych zachowanych w Smoleńsku.
Artykulacja ścian cerkwi Michała Archanioła. Zwróćcie uwagą na ceglane dekoracje. Cegła to tzw. plinta – wywodząca się z tradycji rzymskich, dotarła na Ruś z Bizancjum.
Okno lub blenda ze średniowiecznej fazy kościoła.
I wnętrze budowli, w kierunku na chór. Całość sprawia wrażenie niesamowicie wertykalne.
W trakcie naszego pobytu pojawili się w ekspedycji smoleńskiej goście. Od lewej: Nikolai Kranke, Weronika Muraszewa, z tyłu zabytki fotografuje Heinrich Harke.
Ceramika jedenastowieczna ze Smoleńska. Wykonana z białej gliny, całkowicie obtaczana o bardzo zaawansowanej technologii. Już w 2 połowie XI wieku zanika i jest zastępowana przez naczynia produkowane z gliny żelazistej, czerwonawe i brunatne w barwie, o zupełnie innych formach i mniej doskonałej technologii, bardziej przypominające to co znamy z Polski.
I przełom (czy też przełam, bo przełom to na Dunajcu fajny jest, jak zawsze mówi Przyrodnik). Widać jak doskonale wypalone jest to naczynie. Te formy naczyń były uważane wcześniej za produkty późnośredniowieczne, pochodzące z XIV wieku. Udało się je jednak znaleźć w kontekstach wskazujących właśnie na wiek XI, w towarzystwie licznych, dobrze datowanych przedmiotów z brązu. Ekspedycja Nikolaia Kranke sądzi, że technologia produkcji takich naczyń dotarła do Smoleńska z południa, z obszaru dzisiejszej Ukrainy.
Fragmenty tygielków odlewniczych. Okazało się, że w trakcie badań udało się natrafić na pozostałości pracowni metalurgicznej z XI wieku. Oprócz tygielków (w tym także nieużywanych) znaleziono tutaj liczne fragmenty przedmiotów z brązu: zausznic, krzyżyków oraz brązowe pręty służące jako surowiec. Wykonane analizy metalurgiczne wskazują, że brąz pochodzić mógł z obszaru dzisiejszej Szwecji.
Cerkiew bomba.
Co do czarnych detektorystów to patrząc po ilości szpeju sprzedawanego z Rosji, Ukrainy i państw Bałtyckich odnoszę wrażenie, że albo proceder wykopywania i sprzedawania jest całkowicie legalny albo tego nikt nie kontroluje.
Nie jest legalny.
Pingback: Wykład o początkach Smoleńska w świetle archeologii | Gunthera miejsce w sieci