Oczekując na badania w Ostrowitem walczę właśnie z GISem, jaki dla tego stanowiska budujemy. Okazało się, że trzeba go uzupełnić o kilka brakujących ortofotografii i poukładać kilka rzeczy. Daje mi to okazję do powrotu do zeszłorocznych badań i ponownej refleksji nad jej wynikami. Otóż w trakcie badań geofizycznych, które prowadziliśmy w zeszłym roku za pieniążki Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (a właściwie prowadził je dla nas Piorek Wroniecki) zidentyfikowaliśmy tajemnicze zagęszczenie anomalii magnetycznych:
Punktowe anomalie, które zdaniem Piotrka Wronieckiego powinny być piecami, grupowały się na wschodnim stoku niewielkiego wyniesienia na wschodnim brzegu Jeziora Ostrowite. Na mapce powyżej strefy ich występowania zaznaczyłem na czerwono. Jest to w sumie kilkadziesiąt takich podejrzanych punktów. Kilka z nich znalazło się w granicach zaplanowanych wcześniej wykopów na obszarze cmentarzyska wczesnośredniowiecznego. Dla rozpoznania innego z nich założyliśmy specjalny wykop sondażowy. Łącznie rozpoznaliśmy 8 takich obiektów.
Obiekt rozpoznany w sondażu założonym w rejonie największego zagęszczenia anomalii w trakcie eksploracji (odsłonięto połowę obiektu). Obok fragment mapy magnetycznej w tym rejonie.
Fragment przekroju wykopu, na którym widoczny jest ten sam obiekt. Widać wyraźnie głęboką jamę, w niej kamienie oraz warstwę z licznymi węglami drzewnymi.
Tutaj sytuacja jest bardziej złożona. Obok analogicznego obiektu z kamieniami (na dole), mamy jeszcze dużą jamę posłupową obwarowaną kamieniami (na górze). Co ciekawe anomalia odpowiadająca jamie posłupowej wydaje się nieco większa.
Obiekt został rozpoznany jedynie w części. Powyżej jest jego przekrój. Jama jest płytsza (w tym miejscu powierzchnia stanowiska jest znacznie bardziej zniszczona przez orkę), ale dobrze widać kamienie i warstwę z węglami drzewnymi.
Jeszcze inny obiekt tego typu (obok odpowiadająca mu anomalia).
Tutaj mamy więcej podobnych obiektów – łącznie cztery. Jeden z nich został wyeksplorowany przed zrobieniem ortofotografii, więc nie możecie go zobaczyć…
Wszystkie mają podobne cechy – zagłębiona na kilkadziesiąt centymetrów w ziemię jama, z warstwą spalenizny oraz licznymi kamieniami (z których część nosi wyraźne ślady oddziaływania ognia). Nieliczny materiał ceramiczny pozwala odnosić wszystkie obiekty do okresu rzymskiego i łączyć z kulturą wielbarską. Wewnątrz nie znaleźliśmy żadnych odpadów, ani półproduktów, które mogłyby nas poinformować o tym, co do czego właściwie te paleniska służyły. Do wyjaśnienia tej zagadki potrzebne byłyby dalsze analizy materiału ziemnego z wypełnisk obiektów.
Interesujące jest nagromadzenie tych obiektów w jednej strefie zespołu osadniczego. Są to najpewniej dziesiątki podobnych do siebie palenisk, tworzących wyraźnie wydzieloną strefę związaną z określoną sferą zachowań (w tym przypadku gospodarczych) społeczności zamieszkującej to miejsce przed 1800 latami.
Co prawda archeolodzy specjalizujący się w okresie rzymskim wolą badać cmentarzyska niż osady. Być może gdyby nie badania inwestycyjne nie znalibyśmy ani jednej osady kultury wielbarskiej. W każdym razie, dzięki geofizyce i my możemy mieć niewielki wkład w rozpoznanie struktur osadniczych „wielbarczyków”.