Obiecałem swego czasu na Archeowieściach, a później u siebie, że 2011 rok zacznę od koryta.
Obietnicę złamałem z powodu tematu karnawałowego, balangowego, popijawego (popijawowego?)… coś tam…
W każdym razie oto koryto:
Koryto ma około 2,5 m długości i wysokość ok. 0,4 m. Jest na tyle duże, że początkowo podejrzewano, że jest to dłubanka. Ostatecznie kwestię wyjaśnił największy w Polsce specjalista od dłubanek.
Pojemnik znaleziony został podczas opisywanych (tutaj i tutaj) na blogu nadzorów archeologicznych przeprowadzonych w Chojnicach przez Łukasza Trzcińskiego.
To jeden koniec dłubanki… tfu… koryta
Jak widać koryto znajduje się w garażu swojego odkrywcy. Okazuje się bowiem, że mimo obiecanej pomocy pewnej szacownej instytucji muzealnej nie znalazły się na razie fundusze na jego konserwację, zabezpieczenie i ekspozycję.
P.S. Jak twierdzi wikipedia koryto służy do karmienia świń. Ponieważ nie mamy pewności co i kogo karmiono z tego pojemnika, nie można ostatecznie wykluczyć, że nie jest to koryto, a żłób. Sprawę mogły by wyjaśnić precyzyjne badania traseologiczne, na które nie mamy pieniędzy…
P.S. 2 Koryto pochodzi z XIV wieku…
Ciekawe…
Wczoraj w zakładkę „dla studentów” weszły 3 osoby. Średni wynik w tym miesiącu to 4 wejścia dziennie.
Dzisiaj system zanotował 22 wejścia do 20.00.
Czyżby dlatego, że na jutro studenci „Grodzisk” mieli przynieść referaty i próbują dowiedzieć się na jaki temat mieli napisać?
Oj, nie będą to najlepsze oceny, jeśli dopiero zaczynają…
Do końca dnia 27 wejść. Już nie mogę się doczekać zajęć (o 16.30) 😉
Ci studenci nic tylko ciągle przeszkadzają 🙂 (PW)
Najchętniej napisałbym, że bez studentów byłby święty spokój i cisza na uniwersytecie i byłby to rodzaj ironicznego żartu, na którym obaj byśmy się poznali. Ale tego bloga może przypadkiem przeczytać jakiś dziennikarz z Wyborczej, jutro Prezes Kaczyński nie powie nic ciekawego, a rząd też nie da powodów do dyskusji. Wtedy na stronach internetowych Gazety pojawi się artykuł o tym, że wykładowcy nienawidzą studentów, co jest przyczyną degrengolady polskiej nauki, a przykładem będę ja…
Jak podaje Pratchett, już na Niewidocznym Uniwersytecie w samym Ankh-Morpork wykładowcy mieli do studentów podobny stosunek, a uprawianej tam magii jakoś to nie szkodziło…
A to koryto, ze względu na wielkość, przypomina mi raczej poidło.
A to ciekawe jest o tyle, że wikipedia daje ten sam obrazek w artykułach dla poidła i żłobu (http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Kuh-Wassertrog.jpg&filetimestamp=20051020081057). Nawiasem mówiąc pojemnik z datą 2003 niewiele różni się od tego z XIV wieku.
Jak pisałem (trochę ironicznie), sprawę przeznaczenia powinny wyjaśnić badania specjalistyczne.
Pytanie tylko czy średniowieczni mieszkańcy Chojnic przejęliby się naszymi dylematami terminologicznymi? Czy też w zależności od potrzeb do pojemnika tego wsypywali paszę lub wlewali wodę?
Pewnie by się nie przejmowali – ale ze względów praktycznych takie ciężkie i nieruchawe naczynie stało albo przy studni i służyło wyłącznie jako poidło, albo w chlewie (oborze, stajni) funkcjonowało jako karmnik. Że jest dość duże, jak na gabaryty ówczesnych budynków inwentarskich, dostrzegam w nim podwórzowe poidło.
To możliwe. Na działce o ile pamiętam znaleziono studnię. Czy za duże na gabaryty budynków inwentarskich? Nie wiem. Stan przebadania działki jest nieznaczny, stan zniszczenia nawarstwień średniowiecznych spory…
Jak dla mnie to raczej poidło.
)
Świńskie koryto było by raczej płytsze żeby ryje spokojnie dotykały dna kiedy świnki spożywają swoje dania. Poza tym przyrastająca warstwa „świńskiego parkietu” powodowała by konieczność podnoszenia koryta i podsypywania otaczającym „materiałem”. A takie ciężkie koromesło raczej było by kłopotliwe. Zresztą, na wsi na której mieszkam było podobne obok studni.
A koński żłób? Też nie bardzo, bo jednak koniki lubią celulozkę, szczególnie jeśli fajnie się ją skrobie i chrupie zębiorami…. Jeśli ma wyżarte zębami krawędzie, to raczej żłób. Chyba że ma ślady okuć albo innych zabezpieczeń (nie wiem jakie inne zastosować, ale w naszej stajni żłoby są okute kątownikami z metalu, a gadzina i tak skrobie dno
Powróciwszy na tematy wiejskie to: koryto do karmienia krów albo żłób koński były raczej montowane na jakichś nogach. I w większości przypadków zmontowane były z desek, a jeśli służyły do karmienia więcej niż jednego zwierzęcia, to potrzebna była poprzeczka na wierzchu dzieląca „komorę paszową” na części uniemożliwiające zwierzętom wyżeranie porcji współbiesiadnika. Myślę że te mądrości nie są znane od 10 czy 50 lat, i raczej wymyślił to ktoś już wcześniej, a nie tylko mój dziadek to stosował.
To tyle z moich wiejskich filozofiji.
Pozdrawiam!!
Szeliniak – cenne uwagi. Dzięki nim wiadomo na co zwracać uwagę. Dzięki.
Apropos studentów:
Student, studenci (także: środowisko studenckie, studenciki, rozbrykana młodzież, pasożyty społeczeństwa) – specyficzna grupa młodych osób (w wieku od 18 [zdarzają się studenciki z Ukrainy] do 26 lat, chociaż znane są przypadki rażącego przekraczania tego wieku przez studentów), pojawiająca się szczególnie w większych miastach, szczególnie w krajach rozwiniętych. Paliwem potrzebnym do działania organizmu studenta jest alkohol etylowy.
Student charakteryzuje się niską samooceną, chronicznym brakiem pieniędzy, niedomyciem, i nierzadko brzydkim zapachem (tzw. rasowy student), chociaż zdarzają się wyjątki (tzw. studenci – kujony). Student jest osobnikiem pełnym paradoksów. Np. nie potrafi powiedzieć, który dzisiaj dzień, jednak z pamięci wyrecytuje dokładną anatomię Plecoptera wraz z nazwami łacińskimi, poda w chronologicznej kolejności daty śmierci filozofów starogreckich i rozrysuje aksjomat Browna jedną ręką, jednocześnie drugą ręką wprowadzając w MySQL dwie instrukcje – pobierania danych z tabeli i sortowania.
Pierwsi studenci pojawili się już w czasach starożytnych. Byli to US (czyli tzw. uczniowe Sokratesa, nie mylić z Uczniami Szatana). Inni wielcy filozofowie również mieli swoich uczniów, którzy potem stając się wielkimi filozofami mieli swoich uczniów. Powstaje w ten sposób reakcja łańcuchowa zależności: profesor – student, która przetrwała do dziś, chociaż w zmienionej formie.
Życie studenta składa się z kilku (5–6) okresów, tzw. lat studiów – jeden rok trwa od jednego do czterech lat – podzielonych dalej na semestry, lub trymestr (czasem więcej, lub mniej). Każdy z takich mestrów kończy się sesją, a czasem nawet ciążą, która to jest najbardziej męczącymi dwoma tygodniami lub dziewięcioma miesiącami w życiu studenta.
Żołądek studenta oraz portfel studenta to dwa jedyne znane przypadki istnienia zbioru absurdalnego, to jest zbioru który staje się pusty po dodaniu do niego dowolnego elementu.
Na tej witrynie panuje permanentna inwigilacja!
A tak swoją drogą to bez wykładowców na uniwersytecie studentom też mogło by się żyć całkiem nieźle…
@FaberCastell
„Żołądek studenta oraz portfel studenta to dwa jedyne znane przypadki istnienia zbioru absurdalnego, to jest zbioru który staje się pusty po dodaniu do niego dowolnego elementu.”
Hehe – niektórym to zostaje już po zakończeniu studiów…
Niektórym, po zakończeniu studiów to zostają puste nie tylko żołądek,portfel no ale niestety także i głowa…:-)
Chwała tym, któży wiedzą po co przyszli na studia i studiują a nie są tylko studentami…(przypadki niestety rozliczne)…
gdyby nie było studentów nie byłoby doktorów i profesorów 😛 oni tez kiedyś byli studencinami i też zapewne przeszkadzali 🙂
Oj tam, oj tam… zjedzmy Polaka
Grzybowa…
Ogółkowa…
Żułek…
Pomidołowa…..:-)
Szybko smacznie i do syta….Ah te zupki chińskie robione w Radomiu…
Żaden wzmaciacz smaku, emulgator i cyklaminian sodu nie zastąpi prawdziwej babcinej zupki, sporządzanej jeszcze wg receptury mamy czy babci prababci, okraszonej szczyptą miłości i podanej nawet na zimno z żarem troski o nasze puste żoładki…:-)
Rozmarzyłem się…
Zrobić skan 3D 🙂
i zakopać…
Jeśli chodzi o możliwość wykonania dokumentacji 3D może napiszcie do NIDu, koniec końców są instytucją ds. kompetencji 3D, czy jakoś tak. Może coś poradzą?
Mają się w tym specjalizować.
Z uwagi na stan zabytku, taka dokumentacja powinna zostać wykonana i to przed konserwacją zabytku – po także, byłoby ciekawym porównanie objętości po procesie konserwacji i osuszania.
Do 21 stycznia można składać wnioski o stypendia na ochronę zabytków do MKiDN.
Można złożyć takie na badania zabytku.
Pomysł sam w sobie niezgorszy, obawiam się jednak, że zakopanie już teraz nie pomoże. Chyba bardziej pomogłoby utopienie (jeziorko mamy blisko). Zresztą konserwacja była jakoś tam chyba obiecywana. Póki co, szczelnie zawinięte folią całkiem dobrze się trzyma…
Lepiej nie czekać, tylko zatopić. Zrobi się cieplej i pod folią zacznie pleśnią obrastać. Będzie się trzeba jeszcze grzybem zajmować. Albo w ramach tych obietnic niech przed tym grzybem zabezpieczą.
Stypendium z FTP polecam, może się uda. W każdym razie nic nie zaszkodzi wysłać wniosek, ale trzeba się z tym sprężyć, bo kilka rekomendacji do tego trzeba mieć a czasu nie za wiele. Nawet jak dadzą – uruchomione będzie dopiero za pół roku.
Przyznawane jest osobą fizycznym.