O masowym grobie w Ridgeway Hill nieopodal Weymouth w Dorset (Wielka Brytania) pisały już jakiś czas temu Archeowieści. Znalezisko okazało się już na tyle znane, że poświęcono mu osobny wpis na Wikipedii. Rzeczywiście, przy okazji ratowniczych badań archeologicznych, udało się przebadać jedno z najciekawszych w skali Wysp Brytyjskich, a chyba nawet całej Europy, stanowisk wczesnośredniowiecznych. Stanowisko to, badane przez archeologów z Oxford Archaeology wydaje się ciekawe nie tylko z powodu możliwych interpretacji historycznych (o których dyskutowano na Archeowieściach), ale także z powodów technicznych, związanych z nowymi metodami badawczymi:
1. Z braku możliwości tradycyjnego datowania na podstawie materiału ruchomego oraz określenia proweniencji 51 zdekapitowanych i pochowanych tutaj osobników przeprowadzono analizy fizyko – chemiczne. Datowanie ustalono na podstawie metody dobrze już znanej, czyli 14C (próbki pozyskane z kości). Według Oxford Archaeology ramową chronologię ustalono na okres w przedziale między 890 a 1030 r., później zawężając go do lat 910-1030 AD (niestety nie podano z jakim prawdopodobieństwem). W każdym razie daty odnoszą się do późnego okresu anglo – saskiego (zasadniczo tożsamego z północnoeuropejskim okresem wikińskim).
2. Interesujące wydają się też badania, które pozwoliły ustalić pochodzenie pochowanych osobników. Wykorzystano badania izotopów zawartych w próbkach pobranych z zębów. Dr Jane Evans i Carolyn Chenery z NERC Geosciences Laboratory w Nottingham ustaliły zawartość strontu i tlenu (co pozwala określić specyfikę geologiczną obszaru rodzimego dla zmarłych) oraz węgla i azotu, które odzwierciedlają dietę. Izotopy te, wraz z wodą i żywnością dostają się do organizmu. W okresie dzieciństwa, kiedy wykształcają się zęby zostają trwale „zdeponowane” i mogą być wyodrębnione w trakcie badań. Na tej podstawie ustalono, że osobnicy pochowani w Ridgeway Hill pochodzą z różnych rejonów Skandynawii.
Analizy te wydają się być szczególnie interesujące w kontekście niekończących się sporów dotyczących pochodzenia osobników pochowanych na niektórych cmentarzyskach wczesnośredniowiecznych z obszaru Polski. Być może stałyby się narzędziem pozwalającym rozwiązać część naszych rodzimych zagadek…
3. Badania w Ridgeway Hill są interesujące także z powodu zastosowanych metod dokumentacji archeologicznej. Posłużono się znaną już, choć nie stosowaną na szerszą skalę, metodą rekonstrukcji trójwymiarowej bryły na podstawie serii ujęć fotograficznych (multiple view reconstruction).
W metodzie tej nie jest potrzebny kosztowny sprzęt (jak laserowe skanery 3D). Wystarcza odpowiednie oprogramowanie, aparat cyfrowy, komputer oraz ewentualnie sprzęt geodezyjny. Na podstawie serii zdjęć, wykonywanych pod różnym kątem, oprogramowanie dokonuje rekonstrukcji bryły w postaci siatki trójkątów lub chmury punktów, która może być pokryta teksturą uzyskaną z tych samych fotografii.
Istnieje kilka komercyjnych pakietów oprogramowania, które zwykle są wykorzystywane w tym celu: PhotoModeler i PhotoModeler Scaner firmy Eos Systems oraz ImageMaster Photo firmy Topcon (wcześniej PI3000). Oba wykorzystywane są przez niektóre ekipy archeologiczne, także w Polsce (por. stronę Andrzeja Gołembnika). Choć ich wykorzystanie jest zdecydowanie tańsze niż zastosowanie skanowania laserowego, cena oryginalnego oprogramowania nadal dla wielu ekspedycji jest zaporowa.
Oxford Archaeology wykorzystał w tym samym celu zestaw oprogramowania Open Source: Bundler, PMVS2 i MeshLab. Oczywiście posługiwanie się tym kompletem oprogramowania jest nieco mniej wygodne dla użytkownika, niż pojedynczy, tworzony z myślą o ułatwieniu obsługi, program. Informatycy pracujący dla Oxford Archaeology planują stworzenie interfejsu integrującego pracę tych trzech aplikacji.
Punkt drugi bardzo ciekawy, i w kontekscie propozycji badan w Polsce, i dla tego konkretnego znaleziska brytyjskiego.
Ciekawe jak procentowo wyglada to pochodzenie z roznych okolic Skandynawii?
W pojedynczej lodzi przewage by raczej mieli mieszkancy z jednej wioski, czy jej pobliza, chyba, ze chodziloby o znacznego i popularnego wielmoze, mogacego wybierac sposrod wielu chetnych zwabionych jego slawa. Ewentualnie rekrutacja zalogi , zakladajac pojedyncza lodz, byla prowadzona nie w Skandynawii, a w jakims innym miejscu gdzie przebywali potencjalni zaloganci.
Nie ma chyba jeszcze pełnej publikacji wyników tych badań, zwłaszcza, że o ile wiem, to nadal trwają.
Jeśli zaś chodzi o sam pochówek, to nie koniecznie musiała być to wyrżnięta załoga łodzi. Możliwa interpretacja łączy znalezisko z wydarzeniami z dnia św. Brycjusza, kiedy to w 1002 r. król Æthelred nakazał eksterminację Wikingów (Duńczyków) na obszarze swego władztwa. Pod miecz mogli podpaść więc ludzie z różnych stron Skandynawii.
Inna rzecz, że w takiej łodzi wcale nie musieli znaleźć się ludzie z jednej wioski. Organizator wyprawy rekrutował chętnych skąd się tylko dało. Sporo młodych, nie mających nic do stracenia, rządnych przygód i zysków, wojennej sławy i innych korzyści zaciągało się na łódź. Pochodzenie i więzi „plemienne” miały raczej niewielkie znaczenie…